Blog o musicalu, teatrze, muzyce… o kulturze
SZOK – Szymon o kulturze
  • O mnie
  • Spod sceny
    • Musical
    • Koncert
    • Teatr
    • Rozmowy
  • Ze sceny
    • Gospel Joy
  • Z życia
  • Z fotela
    • Film
    • Książka
    • Muzyka
    • Serial
  • Kontakt
TOP
Mayday. Run for your wife.
Spod sceny, Teatr

“Na Maydaya zawsze warto przyjść! – „Mayday. Run for your wife” w Gdyńskim Centrum Kultury [RECENZJA]”

11 grudnia, 2018   -   0 Comments

ShareTweet

Mayday Raya Cooneya jest absolutnie jedną z najpopularniejszych sztuk teatralnych na świecie. Na tapet brało ją wiele mniej i bardziej profesjonalnych teatrów, znajduje się ona w stałym repertuarze scen stacjonarnych oraz objazdowych, sięgają po nią teatry profesjonalne oraz te bardziej amatorskie, a śledząc działania kulturalne w okolicy, co chwilę można napotkać ten tytuł na plakatach informujących o gościnnych wystawieniach Maydaya – sam widuję takie bardzo często.

Miałem przyjemność widzieć ten spektakl już jakiś czas temu w poznańskim Teatrze Muzycznym, jednak od dawna wiedziałem, że na tym się nie skończy i na pewno będę musiał zawitać jeszcze w tym celu do Gdyni. Dlaczego akurat tam? A z kilku powodów!

  1. Bardzo lubię polskie morze, więc chętnie wykorzystuję okazje, by tam zawitać.
  2. Mayday to świetny tekst i byłem ciekaw, jak zostanie zinterpretowany przez innych artystów
  3. Paweł Góralski.

Czy to wystarczyło?

Co dwie żony, to nie jedna

Historia Maydaya toczy się wokół londyńskiego taksówkarza Johna Smitha, który wiedzie normalne, spokojne i stateczne życie u boku kochającej żony. A właściwie dwóch żon. Dwóch żon, które nie mają pojęcia o swoim istnieniu. A więc… życie Johna ze spokojem i normalnością niewiele ma w zasadzie wspólnego – zwłaszcza od momentu feralnego wypadku, po którym wszystko się (prawie!) wydało. Wtedy zaczyna się seria niefortunnych zdarzeń, gagów, niebywałego komizmu, tworzenia nowej historii i wplątywania w tę pokrętną intrygę kolejnych osób.

Przyznać trzeba, że historia ta napisana jest z mistrzowską precyzją. Główny bohater brnie w swoje kłamstwa tak głęboko, że siedząc wśród publiczności, momentami ma się wrażenie, że nie sposób będzie się w tym odnaleźć i powiązać fakty, a jednak! Wszystko jest spójne, przemyślane i na wskroś zabawne.

Gdy Londyn staje się Gdynią

W gdyńskiej inscenizacji trzon fabularny i cała intryga pozostają oczywiście niezmienione, jednak historia, przełożona na język polski przez Elżbietę Woźniak, została osadzona w lokalnych realiach. Na scenie widzimy więc Jana Kowalskiego przemierzającego gdyńskie dzielnice, żyjącego w jednym domu z Marią, w drugim zaś – z Barbarą Kowalską. Oprócz tego w tekście znajduje się sporo gagów, anegdotek i smaczków, nawiązujących do aktualnych wydarzeń, które jeszcze bardziej podsycają humorystyczny koloryt tego tytułu. Samo osadzenie go w lokalnej rzeczywistości również było według mnie świetnym zabiegiem, przybliżającym widzowi tę historię, a jeśli ktoś zna Gdynię i okolicę, nawiązań tych mógł wyłapać pewnie znacznie więcej.

Scena i sala Gdyńskiego Centrum Kultury nie są duże, ale dają dzięki temu jeszcze większe poczucie bliskości i intymności oraz szansę na pełniejszy przepływ energii między aktorami a publicznością. A tego – zapewniam – nie brakowało! Widać było, jak artystów nakręcają reakcje publiczności, która co chwilę wybuchała donośną salwą śmiechu. Widać było też, jak aktorzy niejednokrotnie muszą walczyć ze sobą, by oni sami na scenie tym śmiechem nie wybuchnęli.

Król Bobby

Dobrze w roli błyskotliwego i niezwykle kreatywnego Jana odnalazł się Michał Zacharek, który właściwie cały czas był na scenie, nie mając chwili wytchnienia. Kroku dotrzymywały mu ponętne Agata Wianecka w roli uwodzicielskiej Barbary oraz Justyna Kacprzycka, która wiarygodnie oddała przemianę swojej postaci (Marii) z nieco mdłej ciepłej kluchy w rozhisteryzowaną wariatkę, totalnie nieogarniającą nowej rzeczywistości. Genialny w roli przegiętego projektanta Bobby’ego był Paweł Góralski, którego końcowa kreacja zdobyła najgłośniejszy aplauz wśród publiczności. Zaznaczyć trzeba, że ramy gdyńskiego Maydaya są dość luźne i Paweł, kreując tę postać, może sobie pozwolić na wiele i sporo poimprowizować  – szczególnie w kwestii wyglądu postaci – co aktor doskonale wykorzystuje. Na scenie było go stosunkowo niewiele, jednak gdy się już pojawiał, doskonale wiedział, jak skraść show.

Mayday doprowadzi Cię do łez!

Gdyński Mayday w znaczącej mierze należy jednak według mnie do Michała Malinowskiego, który kreując postać Staszka, zaprezentował bardzo szeroki wachlarz komediowego talentu. Sama ta postać jest zresztą w mojej opinii najciekawsza i Michał wykorzystał stojącą przed nim szansę. Świetne były sceny telefoniczne czy sam finał spektaklu, a intonacja, mimika i gra ciałem Michała bardzo często doprowadzały do łez… ze śmiechu!  Całej intrygi dopełniały postaci dwójki policjantów wykreowanych przez Pawła Klowana i Łukasza Czerwińskiego. A ja siedząc w trzecim rzędzie (który był prawie na scenie), czułem, że niemalże sam w tej farsie biorę czynny udział.

Bardzo dobrym dodatkiem była również postać reporterki, w którą wcieliła się Oksana Terefenko Prowadzone przez nią animacje publiczności wprowadzały dodatkowy luz i jeszcze silniej zacierały granice między publicznością a sceną.

Widać, że aktorzy występujący na scenie, są ze sobą doskonale zgrani. Idealną synchronizację zaprezentowały Agata Wianecka i Justyna Kacprzycka podczas sceny z rozmową telefoniczną. Momentów, w których coś mogłoby się wysypać, było więcej – ale wszystko poszło jak należy!

Od Studenta do Mistrza

Spektakl Mayday. Run for your wife  w reżyserii Dariusza Majchrzaka jest jednym z wielu tytułów znajdujących się w stałym repertuarze teatralnym Gdyńskiego Centrum Kultury. Co ciekawe, obecny Teatr Konsulat był wcześniej Sceną Studencką, a sam Mayday przed siedmioma laty przygotowywany był przez studentów i absolwentów gdyńskiego Studium Wokalno-Aktorskiego. Z czasem jednak scena SAM przerodziła się w profesjonalny teatr, a studenci – w zawodowych aktorów.

Mam wrażenie, że pozostałości po scenie studenckiej są jeszcze jednak widoczne – choćby w sferze wizualnej. Scenografia  jest bowiem bardzo prosta, nieco niespójna i przywodzi na myśl bardziej amatorskie sceny niż profesjonalny teatr – podobnie jak stroje aktorów.

Niemniej – na Maydaya zawsze warto przyjść! Historia broni się sama, aktorzy bawią do łez i raczej ciężko wyjść z Gdyńskiego Centrum Kultury niezadowolonym.

11.11.2018 r. spektakl Mayday. Run for your wife obchodził swoje siódme urodziny, a ja jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem w nich uczestniczyć. Samemu tytułowi oraz tworzącym go artystom życzę jeszcze wielu jubileuszów, bo naprawdę dawno się tak dobrze nie bawiłem i nie śmiałem. Najbliższe spektakle w GCK już w styczniu!

Mayday. Run for your wife.

Mayday. Run for your wife.

TAGSagatawianeckadariuszmajchrzakgckgdyniagdynskiecentrumkulturyjustynakacprzyckalukaszczerwinskimaydaymichalmalinowskimichalzacharekOksanaterefenkopawelgoralskipawelklowan

Previous post:

« Zacznijmy od początku: koncert „The best of Broadway” w Teatrze Polskim w Warszawie [RELACJA]

Next post:

Niebezpieczna to gra: „Jekyll and Hyde” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu [RECENZJA] »

To również możę Ci się spodobać
Dalida i jej Aniołowie – „DalidAmore” w Teatrze Kwadrat [RECENZJA]

21 sierpnia, 2018

Teatr przez wielkie T – „Chłopi” w Teatrze Muzycznym w Gdyni [RECENZJA]

2 kwietnia, 2020

Plany, plany, plany – co zobaczę w 2020?

16 stycznia, 2020

what do you think? Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kto tutaj pisze?

Znajdź na blogu
Zobacz więcej na Facebooku
Zobacz więcej na Facebooku
Sprawdż na YouTube
https://www.youtube.com/watch?v=76_j4OzfQA8
Instagram
Oto ja, dwa dolary prosto z Dreamlandu oraz ekipa "Miss Saigon" warta tych dolarów dużo więcej. 💸💸💸
Nieodłącznym elementem życia musicalowego świra są niekończące się podróże. 🚆🚘✈️
Korzystając z okazji, że już prawie nie kaszlę, a na dodatek przebrałem się za wielkanocną pisankę (tę poświęconą, rzecz jasna 😇), życzę Wam wesołych Świąt! 🐏✝️
2,5 roku temu pisałem Wam, że to przezdolne Dziewczę zaczyna naukę na Baduszkowej. A dziś mogę napisać, że jestem szalenie dumny i szczęśliwy z tego, że wczoraj mogłem Julię oklaskiwać.
W minioną niedzielę miało miejsce pożegnanie musicalu „Waitress” w @teatrmuzycznyroma. Mam poczucie, że pożegnanie zdecydowanie przedwczesne. 💁🏾 Bardzo lubię ten materiał, choć w Romie - z wielu powodów - widziałem go tylko dwukrotnie. I podczas tego niedzielnego pożegnania poczułem, że będzie mi tego brakowało. Szczególnie w takim składzie, w jakim zagrany był ten ostatni spektakl. ♥️
No to wjeżdżamy w ten Międzynarodowy Dzień Teatru! 🎭
„Miss Saigon”. Romantyczna bajka o trudnej miłości amerykańskiego żołnierza i wietnamskiej prostytutki. Dla mnie jednak przede wszystkim historia o tym wszystkim, co dzieje się z boku, a jest w tej opowieści niedopowiedziane.
Azyl to nie miejsce, Azyl to ludzie. Wiem, że powtarzamy to zdanie do złudzenia, ale jest to święta prawda. W sobotę bowiem miejsce było inne, jednak ludzie ci sami. I było cudownie. Dziękuję ❣️
„Wiadomo, że w Jezusie czuję się na tę chwilę dużo bardziej komfortowo, bo grałem to już wiele razy, natomiast bardzo chciałbym zagrać Judasza." - te słowa @jakub_wocial wypowiedział w lutym 2020 roku i... jak powiedział, tak zrobi! 🥳
Najnowsze wpisy: SZOK - Szymon o kulturze

Podróż do lepszego świata – „Przybysz” w Teatrze Rampa [RECENZJA]

Podróż do lepszego świata – „Przybysz” w Teatrze Rampa [RECENZJA]

Mały sklepik, wielkie talenty – „Little Shop of Horros” Teatru Muzycznego Proscenium

Mały sklepik, wielkie talenty – „Little Shop of Horros” Teatru Muzycznego Proscenium

Czy wrócę tam? – „Pretty Woman” w Teatrze Muzycznym w Łodzi [RECENZJA]

Czy wrócę tam? – „Pretty Woman” w Teatrze Muzycznym w Łodzi [RECENZJA]

Jakub Wocial: „Fakt, że jestem tu, gdzie jestem i że ludzie doceniają moją pracę, pozwala mi myśleć, że chyba to, co robię, robię całkiem OK.”[WYWIAD]

Jakub Wocial: „Fakt, że jestem tu, gdzie jestem i że ludzie doceniają moją pracę, pozwala mi myśleć, że chyba to, co robię, robię całkiem OK.”[WYWIAD]

Gdy kumpli masz jak ich! – „Friends. The Musical Parody” w Kujawsko-Pomorskim Teatrze Muzycznym w Toruniu [RECENZJA]

Gdy kumpli masz jak ich! – „Friends. The Musical Parody” w Kujawsko-Pomorskim Teatrze Muzycznym w Toruniu [RECENZJA]
Sprawdź także
  • Czyj jest ten w rękawie as? - "Aida" w Teatrze Muzycznym ROMA [RECENZJA]
  • Czy wrócę tam? - "Pretty Woman" w Teatrze Muzycznym w Łodzi [RECENZJA]
  • Niebezpieczna to gra: "Jekyll and Hyde" w Teatrze Muzycznym w Poznaniu [RECENZJA]
  • Triumf talentu: "Les Misérables School Edition" w wykonaniu Śródmiejskiego Teatru Muzycznego [RECENZJA]
  • Graficzne i liczbowe podsumowanie sezonu 2018/2019 [SZOKUJĄCE DANE i INFOGRAFIKA]
Tagi
alicjakalinowska (6) artystysposobnakwarantanne (6) azyl (6) blaszanybebenek (6) broadwaywpolsce (15) chicago (10) dagmararybak (8) dorotaosinska (7) ewaklosowicz (5) ewelinaadamskaporczyk (9) footloose (4) jakubwocial (25) janstoklosa (8) jesuschristsuperstar (13) kamilkrupicz (11) koncert (15) krakowskiteatrvariete (5) kraków (7) kubabadach (4) kwarantanna (5) lesmiserables (7) maciejpawlak (14) maciejzaruski (8) marcinsosinski (4) musical (30) muzyka (5) nataliapiotrowska (9) patrykgladys (5) paulinajanczak (9) pawelgoralski (4) poznan (10) recenzja (16) rockopera (4) sabinakarwala (5) santiagobello (10) sebastianmachalski (9) serial (5) teatr (4) teatrmuzycznywlodzi (5) teatrmuzycznywpoznaniu (13) teatrrampa (15) warszawa (23) wojciechkoscielniak (6) wroclaw (6) wywiad (8)
Archiwa
Kategorie
Instagram
Oto ja, dwa dolary prosto z Dreamlandu oraz ekipa "Miss Saigon" warta tych dolarów dużo więcej. 💸💸💸
Nieodłącznym elementem życia musicalowego świra są niekończące się podróże. 🚆🚘✈️
Korzystając z okazji, że już prawie nie kaszlę, a na dodatek przebrałem się za wielkanocną pisankę (tę poświęconą, rzecz jasna 😇), życzę Wam wesołych Świąt! 🐏✝️
SZOK – Szymon o kulturze
Ta strona używa plików cookies, dzięki którym może działać lepiej. Cookie Policy

© 2022 SZOK – Szymon o kulturze