Jeśli po pierwszej części wywiadu poczuliście pewien niedosyt, to się dobrze składa! Zapraszam na drugą odsłonę trylogii z Kamilem Krupiczem – tym razem nieco więcej o Krystianie Kruszyńskim, o tym, ile Krystiana jest w Kamilu na co dzień, co zmieniło instagramowe alter ego i czy Kamil jest równie odważny, co Krystian. Zapraszam do lektury!
Na Instagramie kreujesz – jeśli można tak to nazwać – rolę bardziej komediową. Ty prywatnie – na tyle, na ile zdążyłem Cię poznać – też jesteś raczej energiczną i pogodną osobą. A kogo wolisz kreować na scenie?
Przeciwieństwa! Chociaż w sumie… czy ja wiem… ja lubię wszystkie rzeczy. Nie mam jakoś takiej ulubionej. Może jakieś wyzwania? Wyzwaniem byłaby spokojna osoba. Nie wiedziałbym, co zrobić z rękami (śmiech).
Kim jest Krystian Kruszyński?
To siedmioletni chłopiec, który zagubił się w świecie wirtualnym (śmiech). A tak naprawdę to jestem trochę ja, ale pod przykrywką małego chłopca, takiego sarkastycznego. Łatwiej jest mi czasami coś powiedzieć Krystiankiem niż samym sobą. To jest forma żartu, ale zawsze tam są jakieś podteksty, które próbuję przemycić i dać jakieś przemyślenia. Krystiankiem. Żeby nie było na mnie (śmiech).
A skąd się wziął pomysł stworzenia tego alter ego?
Na próbach do jednego spektaklu, kiedy sobie żartowałem, że już nie mam siły, ale nie mogłem tego powiedzieć jako ja, więc zmieniłem głos i zacząłem być siedmioletnim Krystiankiem, który już nie ma siły tańczyć i narzeka, że mama go wysłała na te zajęcia, a już mu się nie chce (śmiech).
I tak zostało.
I tak już zostało.
Jak obcy ludzie reagują na to? Osoby, które Cię nie znają i widzą, jak dziwnym głosem mówisz coś do telefonu?
Zaczynają się uśmiechać, śmiać, zaczepiać, pytać, o co chodzi. Zawsze odbiór jest pozytywny.
Zdarzyły się jakieś nieprzyjemności? Często nagrywacie też innych, np. słynną Gorgolową.
Zawsze staramy się kręcić ludzi, gdy są tyłem, żeby nie było widać twarzy, nie można było osoby rozpoznać. I nikt jakoś nie zwrócił na to uwagi i nie było nieprzyjemnej sytuacji w związku z tym.
Rodzina, znajomi są świadomi, że są nagrywani?
Moja mama, czyli serialowa Klarcia, na początku nie była świadoma, że to jest tak duże i cały czas się śmiała: Dobra, wyłączcie już to. Co wyście znów wymyślili, co tam nagrywacie, zajmijcie się czymś poważnym, a nie cały czas głupoty w głowie. Zorientowała się, że to jest coś większego, gdy ludzie zaczęli jej przynosić pączki, kojarzyć ją i zaczepiać na ulicy (śmiech).
Jak dzieje się to, że nowe osoby włączają się w tę historię? Tak, jak teraz też część obsady Blaszanego bębenka zaczęła się angażować w serial.
To wszystko się dzieje naturalnie, bo kiedy zaczynam próby w nowym miejscu, no to spotykam nowych aktorów, a oni często kojarzą mnie i tę formułę. Niektórzy z nich też lubią się w coś takiego pobawić, więc patrzę sobie np. O, Ty byś to super robiła, Ty to, Ty zrób taką ciotkę, Ty taką i oni sami sobie to wymyślają i razem z tego korzystamy. Oni nagrywają swoje postaci, wymieniamy się tymi filmikami i wszyscy mamy z tego bardzo dużo zabawy.
Ciężko jest się na co dzień przestawić na myślenia siedmiolatka?
Nie, to już jest tak wyćwiczone, że normalnie cały czas od razu, na pstryknięcie (głosem Krystiana). To jest postać wypracowana już przez lata (śmiech). No, bo to już w sumie dwa lata prawie trwa. Więc to jest faktycznie na pstryknięcie, że wychodzę z siebie i wchodzę w postać.
Spodziewaliście się z Pawłem, że to się tak rozrośnie, zaczynając te swoje zabawy?
Nie, w ogóle. Ja do tej pory to traktuję jako zabawę. A to, że coraz więcej ludzi nas kojarzy, to jest miłe. I mam wrażenie, że oni bardziej traktują mnie jak znajomego niż, nie wiem, gwiazdę jakąś. Zawsze jest tak luźno i swobodnie, oni przychodzą do teatru, kumplujemy się z niektórymi. Jest swojsko i nie ma bariery.
Nie przeszkadza Ci to? Takie spoufalanie i brak granic?
Zero granic to nie, tego to nie lubię. Przeszkadza to, że niektórzy spoufalają się za bardzo, bo jednak jest to przekroczenie jakichś granic, bariery komfortu po prostu.
Zdarzają się sytuacje, że ktoś przegina?
Czasami tak, ale to są naprawdę sporadyczne sytuacje. Bywało, że ktoś zaczął przeklinać do mnie albo jakoś dziwnie się odnosić, odzywać w sposób wulgarny i ja poczułem się osaczony. Poczułem, że ktoś traktuje tak mnie, totalnie nie mając w głowie, że to jest jakaś fikcja w pewnym sensie. Nie wiem, czy wiesz, o co mi chodzi. Traktował mnie, jak bliskiego znajomego, któremu może jeździć, od razu jakoś tak. Dziwne. Jak kręciliśmy filmy z Pawłem, to była bardzo specyficzna relacja, babcia z Krystiankiem byli blisko i ktoś myślał, że też może sobie pozwalać na takie żarty. A to już słabe. Albo czasami ludzie zaczynają czegoś wymagać ode mnie. I to jest najgorsze, bo ja od nikogo niczego nie wymagam.
Uczysz się czegoś od Krystiana w życiu prywatnym?
Machać ręką na wszystko. Patrzeć na świat przez palce, tak jak dzieci. I zauważać mniejsze rzeczy, cieszyć się z mniejszych rzeczy.
Kamil Krupicz ma dużo wspólnego z Krystianem Kruszyńskim?
Poczucie humoru. Patrzenie trochę inaczej na ten świat, bardziej kolorowo, przez pryzmat dziecka. Ja też mam w sobie trochę takiego Piotrusia Pana, więc bardzo blisko jest mi do tego Krystiana (śmiech). No i sarkazm. Jestem na co dzień troszeczkę kąśliwy. Nie lubię tej cechy u siebie, bo często tak wiercę dziurę w brzuchu też prywatnie. Tak w formie żartu, ale dla kogoś to może nie być żart. Czasami tak dłubię, dłubię i dłubię…
Czyli nie było trudno wcielić Ci się w Krystiana.
Nie, ale on też tak ewoluował, cały czas się zmieniał. Krystianek dojrzewał, na początku był troszeczkę inny, miał też inny trochę głos. Jak przejrzysz całą historię Instagrama, to on wcześniej nie był taki jak teraz. Był na początku trochę bardziej zakręcony, potem trochę znormalniał, głos mu się trochę pozmieniał.
Czy ta ciągła zmiana głosu nie męczy Cię, nie nadwyręża Twojego głosu?
Nie, to akurat jest w takim rejestrze, że ten głos jest tak głowowy, ze nie wchodzi w ogóle na gardło. Jakoś tak to powietrzę prowadzę, że czasami bardziej się męczę jak mówię normalnie. Czasami też specjalnie włączam tego Krystiana, bo wygodniej (śmiech).
Zdarzyło Ci się w sytuacji, gdy powinieneś być Kamilem, zachowywać się i mówić jak Krystian?
Tak. W trudnych sytuacjach bardzo fajnie jest wchodzić w Krystiana, bo ludzie nie biorą tego serio, a możesz powiedzieć wszystko, co myślisz. I tak do końca nie wiedzą, czy to jest na poważnie, czy to jest żarcik. Na więcej mogę sobie pozwolić.
Czyli jak się kłócisz, to bardziej jako Krystian?
Zależy z kim. Jeżeli na poważnie się kłócę ze znajomymi, to raczej jestem sobą. A jeżeli mam komuś coś do powiedzenia, kto jest wyższy w statusie, ale chcę jednak zaznaczyć, że coś mi nie gra, to włącza się Krystian.
I jak ludzie reagują wtedy?
No właśnie powiem Ci, że oni reagują tak, że śmieją się z tego, bo oczywiście forma Krystianka jest śmieszna, ale dochodzi do nich to, co mówi ten mały berbeć, więc zaczynają zastanawiać się, czy to jest serio, czy z jakimś podtekstem. Daje to do myślenia. I zauważyłem, że nawet jak tym Krystiankiem powiem, że coś nie pasuje, to mnie jest łatwiej, a ludzie i tak sobie o tym myślą. Więc czasami łatwiej jest tam kilka rzeczy przemycić.
Trochę manipulacja.
Może nie manipulacja, a chęć zwrócenia na coś uwagi, ale w bardziej przystępny sposób, bo Kamil się wstydzi i czasami się chowa za tym Krystiankiem.
Nie wyglądasz w sumie na osobę, która się wstydzi.
Ooooj, ale powiem Ci, że wbrew pozorom tak jest. Nie jestem na co dzień taki hej do przodu jako ja. Krystian tak, Kamil niekoniecznie. Kamil sam nie wejdzie do restauracji, Kamil sam nie wejdzie do kawiarni. Zawsze czekam, tak samo jak Ty, przed miejscem spotkania, bo nie lubię sam wchodzić, nie lubię żeby odwracał się wzrok na mnie, nie lubię szukać miejsca, kiedy ludzie patrzą. Nie lubię sam siedzieć w miejscu publicznym, bo inaczej jestem skrępowany. Ale nie dlatego, że ludzie mnie kojarzą – żeby to tak nie zabrzmiało. Bo ludzie mnie zazwyczaj nie kojarzą. Tylko Kamil się zawsze tego wstydził.
Może to jest właśnie kwestia tego, że lubisz być z ludźmi bardziej.
Z ludźmi, których znam, to tak. Ale też, jak wchodzę do nowego towarzystwa, to się wstydzę. Na początku jestem obserwatorem, dopiero potem zaczynam się odzywać. Nie jestem od razu taki otwarty. Na początku muszę poobserwować. Jak zaczynałem próby do Klatki wariatek w Teatrze Komedia, to koledzy, z którymi nadal gram w teatrze, mówili: Kamil, jak pierwszy raz Cię zobaczyłem i nic o Tobie nie wiedziałem, to myślałem, że jesteś jakimś takim alienem, który nic nie mówi, siedzi z boku i tylko obserwuje sytuację. Ja muszę na początku pobadać, zobaczyć, posłuchać innych. Dopiero wtedy się jakoś rozkręcam i jestem tym Kamilem wyluzowanym.
Mam bardzo podobnie. Zawsze, jak już mam się jakoś scharakteryzować, też mówię, że jestem bardziej introwertykiem niż ekstrawertykiem.
Ja tylko na pozór jestem ekstrawertyczny. A tak w środku to lubię poprzeżywać sobie sam, zamknąć się sam w domu, pomyśleć samemu, mieć czas dla siebie. Lubię przebywać z samym sobą. To nie jest tak, że cały czas muszę mieć ludzi obok siebie. Wiem, że można tak stwierdzić po tym Instagramie, że ja uwielbiam ludzi i tylko tak spędzam czas. Nie, nie, nie.
Czyli to kreacja trochę.
Tak, no trochę tak jest.
Całuję powietrze wokół Ciebie, a Krystian i Babcia królują na Instagramie
Skąd wziął się pomysł na bazar?
Stąd, że wymyślam wciąż te teksty, cały czas coś się nowego nasuwa. Tak naprawdę ja mówię te rzeczy, które zawsze mówiłem. Nic tam się nie zmienia, po prostu ludzie podłapują i zaczynają się z tego śmiać. Ja sam czasami sobie nie zdawałem z tego sprawy, że to może być takie śmieszne. Raz sobie zrobiliśmy z Pawłem bluzy Aj waj i do przodu oraz Całuję powietrze wokół Ciebie, gdzie na próbach do Chicago pojawiły się te teksty. Ludzie później zaczęli pisać, że chcieliby takie, więc pomyśleliśmy, że może zrobimy Wam też takie bluzy. Tak naprawdę to nie jest zarobek, to jest fun bardziej, że robimy te rzeczy. Bo trzeba je zamówić, zrobić, wysłać. Ale ja się tym bawię i cieszę się, że ludzie to noszą i fajnie zobaczyć przez przypadek na ulicy kogoś, kto idzie w ajwajce i ma z tyłu napis NO PA. To jest strasznie budujące, że wiesz, że on Ciebie ogląda. To jest taka społeczność na ulicy. Albo że oni siebie, te kośluny tak zwane, widzą na ulicy i od razu się rozpoznają.
Planujesz to jeszcze rozwijać? Jakieś nowe wzory, nowe gadżety?
Cały czas coś się rodzi w głowie. To zależy, jak czas pozwoli na to wszystko. Nie ukrywam, że to jest taka poboczna działalność. Na co dzień mam teatr, mam próby, mam spektakle. Nowy spektakl za chwilę się szykuje i już będę mógł powiedzieć, co to takiego, bo ostatnio jeszcze nie mogłem. Tak więc ten sklepik to jest troszeczkę dalszy plan, ale jak znajdę na to czas, to pewnie. Ja mam bardzo dużo pomysłów w tej głowie na nowe rzeczy. Ludzie też sami piszą, że chcieliby to czy tamto. Sami podpowiadają, co chcieliby mieć dostępne w bazarze. Już nad nowym napisem myślę (śmiech).
Patrząc na to, co się dzieje – i z bazarem, i z Krystianem – dajesz sobie jakiś termin, do kiedy to może potrwać? Albo czy myślałeś, że to tak długo będzie trwać? Czy się wypalisz w tym kiedyś?
Wiesz co, ja z tego czerpię frajdę. Może to się wypali, może ludzie po prostu będą się zmieniać, stwierdzą, że już nie mogą tego oglądać. Tak naprawdę Krystian ma ciągle coś nowego do powiedzenia, bo życie go zaskakuje. Tak jak Ci mówiłem wcześniej, to nie ja piszę scenariusz tego, tylko życie pisze scenariusz i ja po prostu wchodzę w świat rzeczywisty, ale zmieniam się w Krystiana i tak naprawdę opowiadam ten świat oczami dziecka. Ale jest to świat Kamila. Bo wszędzie idzie Kamil, to Kamil ma coś do załatwienia, a włącza się Krystian i opisuje tę rzeczywistość swoimi oczami. Więc ja sobie jakichś terminów nie zakładam, bo ten świat będzie mnie pewnie cały czas zaskakiwał.
A wcześniej, nim narodził się Krystian, robiłeś coś podobnego?
Taaak! Całe życie właściwie coś takiego robiłem. Wcześniej na Snapchacie robiliśmy ze znajomymi Wiśniaków. Jeszcze wcześniej, jako dziecko, też wymyślałem jakieś postaci. Miałem kamerki, nagrywałem to wszystko. Mietek, Włodek… tyle było tych postaci, że ja już nie wiem czasami, kim jestem (śmiech). Starsi znajomi, jeszcze z liceum czy gimnazjum, pamiętają Mietka i Włodka.
Ale wtedy nie było jeszcze Instagrama.
Słuchaj, ale były już kamerki i my się nagrywaliśmy. Mietek i Włodek to gdzieś na starych dyskach sobie królują. Muszę to znaleźć.
A myślisz, że jako Kamil byłbyś w stanie coś takiego robić? Iść, obserwować świat, mówić swoim głosem.
Absolutnie nie. Ja jestem wstydliwy i na samą myśl o tym, że mówię swoim głosem na tej kamerce i miałbym coś opisywać jako Kamil… Nie wiem, mam wewnętrzny niepokój, wstyd i zimny pot na plecach, jak mam mówić do telefonu komórkowego jako ja.
Wtedy też Ciebie by od razu identyfikowali z tymi myślami, a nie Krystiana.
Dokładnie. A tutaj się chowam za postacią, mogę powiedzieć to, co myśli też Kamil, ale formą Krystiana. Więc jest to wygodne i zawsze, jak ktoś się przyczepi, to mogę powiedzieć, że to nie ja (śmiech).
A zaczepiają Cię na ulicy, jak coś nagrywasz?
Zaczynają się śmiać. Nigdy nie miałem z tym jakiejś nieprzyjemnej sytuacji, nikt nie zwrócił uwagi, że coś nagrywam. Ostatnio tylko facet od kurczaka z rożna się wkurzył (śmiech).
Odczuwasz swoją popularność? W kawiarni, restauracji, na ulicy.
Nie. Widać czasami, jak ktoś kojarzy, ale się wstydzi podejść. Albo kojarzy i się uśmiecha, ale to jest bardzo miłe. I nie ma tego aż tyle, nie dajmy się zwariować. Nie jestem człowiekiem telewizji, żeby ta twarz była tak rozpoznawalna. Ale to jest miłe, jak ludzie przychodzą się przywitać, chwilę porozmawiamy, zrobimy sobie zdjęcie i jest pozytywny odbiór. Pościskamy się i każdy pójdzie w swoją stronę. I widzę, że te osoby też czerpią z tego jakąś radość i ładujemy się energetycznie na takich spotkaniach. Jest przepływ fajnej energii.
Tak, macie rację – to nadal nie koniec! Naprawdę się z Kamilem rozgadaliśmy! Już wkrótce na blogu pojawi się trzecia część naszej rozmowy.
3 COMMENTS
M.
6 lat ago
Chociaż jestem fanem ludzi realnych, a nie odgrywanych przez nich postaci, i Krystiana dzięki Twojemu tekstowi da się polubić. Może też zrozumieć. Dobra robota! Rozwijasz się, Chłopie. 🙂
Szymon
6 lat ago
AUTHORBo za wykreowanym Krystianem stoi realny Kamil! 🙂 Którego warto poznać zarówno na scenie, jak i… w pozostałych częściach wywiadu. 😀