Myślę, że Studia Accantus nie trzeba przedstawiać nikomu, kto interesuje się musicalem. A skoro trafiłeś na mojego bloga, z pewnością do tego grona (w mniejszym lub większym stopniu :)) należysz. Bartek Kozielski wraz ze zdolnymi, młodymi wokalistami zrobił bardzo wiele dla musicalu w Polsce, edukując i szerząc miłość do tej teatralnej odnogi poprzez regularne nagrania popularnych utworów. Studio Accantus ma swoje wierne grono wielbicieli, którzy każdorazowo wyczekują nowych nagrań oraz koncertów, jednak wokaliści z nim związani nierzadko działają również poza Studiem – nagrywają autorskie utwory, coverują musicalowe (i nie tylko) hity, część z nich można też spotkać na scenach polskich teatrów muzycznych.
Jedną z takich osób jest Sylwia Banasik – doskonale znana fanom Studia Accantus wokalistka występuje z powodzeniem w musicalach, a w drugiej połowie 2018 roku wyruszyła w krótką trasę koncertową zatytułowaną Sylwia Banasik +. Ja miałem przyjemność brać udział w ostatnim koncercie trasy, który odbył się w Teatrze Muzycznym w Poznaniu 22.12.2018 r.
Sylwia Banasik +, czyli?
Dlaczego taka nazwa koncertu? Pierwszej części tłumaczyć chyba nie trzeba – wiadomo, kto jest główną bohaterką zamieszania. Na scenie jednak u boku Sylwii występowali zaproszeni przez nią goście, bez których koncerty z pewnością prezentowałyby się inaczej. I to oni właśnie są tą wartością dodaną – plusami trasy Sylwia Banasik +. W zależności od miasta skład gości delikatnie się zmieniał, w Poznaniu obok Sylwii wystąpili:
+ Adam Pietrzak – pianista i akompaniator
+ Golden Gate String Quartet w składzie Gabriela Żmigrodzka (I skrzypce), Sabrina Stachel (II skrzypce), Anna Paluch (altówka) oraz Katarzyna Gaszczyk (wiolonczela)
+ Kuba Jurzyk, który towarzyszył Sylwii w duetach oraz dopełniał część utworów w chórku (w częstochowskim koncercie udział brał Maciej Pawlak).
Nie tylko musical
Sylwię miałem do tej pory okazję usłyszeć już kilkukrotnie i to w różnych okolicznościach – podczas jej recitalu dyplomowego w 2016 roku, w musicalu Evita w Teatrze Muzycznym w Poznaniu czy na koncertach symfonicznych Studia Accantus. Muszę jednak przyznać, że chyba największe wrażenie zrobiła na mnie właśnie teraz, podczas koncertu Sylwia Banasik +. Dlaczego? Wydaje mi się, że teraz najbardziej mogła być sobą, to wydarzenie w największym stopniu było „jej”, miała też dużo większą sceniczną swobodę i obycie niż jeszcze kilka lat temu. A wszystko to podkreślał bardzo dobrze skrojony na ten grudniowy wieczór repertuar, w którym dominowały przeboje bajkowe i musicalowe, ale nie zabrakło również utworów popowych, świątecznych oraz… autorskich. Bardzo cieszę się też, że w większości były to utwory, które nie są dostępne w sieci, dzięki czemu mogłem poznać kolejne odcienie wrażliwości muzycznej Sylwii.
Po raz kolejny emocje górą
Szczególnie przemówiły do mnie właśnie te utwory, które niosły za sobą największy ładunek emocjonalny i w których Sylwia pokazała także aktorską twarz. Podczas koncertu artystka przepięknie wykonała niezwykle przejmujący utwór Modlitwa o uśmiech z musicalu Francesco, opowiadający o niespełnionym uczuciu i miłości, która nie mogła być odwzajemniona – jej adresatem był bowiem św. Franciszek z Asyżu. Był to zdecydowanie jeden z mocniej zapadających w pamięć utworów podczas tego koncertu. Sama kompozycja oraz historia są niezwykle poruszające, a interpretacja Sylwii nadała im dodatkową wartość. Podobny ładunek emocjonalny niosły za sobą wykonania Burn z Hamiltona, Never Enough z Króla rozrywki, które zostały przez Sylwię świetnie zbudowane i pokazywały szeroki wachlarz umiejętności oraz rozpiętość skali artystki. Dobrze było też usłyszeć utwór I’m here z The color Purple, który był dopełnieniem bardziej dramatycznej i emocjonalnej części koncertowego repertuaru.
Weselszy i bardziej swobodny nastrój wnosiły na scenę śpiewane solo utwory: Pół kroku stąd z Vaiany, Ta melodia gra we mnie z Anastazji, Kolorowy wiatr z Pocahontas czy Beauty and the Beast wykonywany w oryginalnym polskim dubbingu właśnie przez Sylwię, a także duety z Kubą Jurzykiem, takie jak Chcę od zaraz Cię mieć z Grease, okraszony na dodatek subtelną i zabawną choreografią.
Przeciwieństwa, które się dopełniają
Sylwia i Kuba mają zupełnie inne barwy głosu, które jednak nie gryzą się, a bardzo ciekawie dopełniają i uzupełniają. Widać też, że oboje czują się swobodnie, będąc razem na scenie, a utwory takie jak City of stars z La la land, finał Afery Mayerling czy Rewrite the stars (Król rozrywki), w połączeniu z nastrojowymi światłami poznańskiej sceny, wprowadzały w bardzo przyjemny nastrój.
Róbta, co chceta
Przez wzgląd na przedświąteczny okres nie mogło zabraknąć również utworów zimowych i okołoświątecznych. Po wykonanym w duecie utworze Na całej połaci słowo śnieg będzie kojarzyło mi się chyba już zawsze z Kubą Jurzykiem, natomiast wykonany na bis utwór All I want for Christmas is you wprowadził na scenę małe szaleństwo. No właśnie, tylko na scenę. Po raz kolejny przekonałem się, że poznańska publiczność jest zdecydowanie bardziej siedząca niż szalejąca. Przed utworem finałowym Sylwia zaprosiła publiczność do wspólnej zabawy słowami „róbta, co chceta”, na scenie zapanowała bardzo swobodna i świąteczna atmosfera, a zachęcona do szaleństwa publiczność… usiadła. Cóż, sam jestem sobie w sumie winien, bo podążając za tłumem, również usiadłem. Trzeba jednak przyznać, że publiczność koncertu Sylwia Banasik + była dobrymi słuchaczami, na co zwróciła uwagę również Sylwia.
Popłyniemy razem
Najbardziej zaskakującym chyba elementem koncertu była prezentacja autorskiego utworu Sylwii – Popłynę tam. Utworu niełatwego, z pewnością niekomercyjnego, kosztującego i obnażającego wiele emocji, jednak przez to absolutnie szczerego. Wielokrotnie wspominałem, że uwielbiam szczerość i prawdziwe emocje na scenie. Zawsze bardzo je doceniam, więc jeśli właśnie tak mają wyglądać kolejne odsłony autorskiej twórczości Sylwii, to ja już czekam!
Recepta na udany wieczór
Koncert Sylwia Banasik+ jest wydarzeniem bardzo kameralnym i dość mocno intymnym. Niewielkie (choć bardzo dobre!) instrumentarium, ciekawe aranżacje i swobodne prowadzenie przez Sylwię tego koncertu skracają dystans pomiędzy artystami a publicznością. Wiadomo, nie jest to wyprodukowany z pompą wielki i spektakularny koncert – ale też nie tym w założeniu ma być. Jest za to sposobem na bardzo miłe spędzenie wieczoru w towarzystwie bardzo utalentowanych ludzi i pięknych dźwięków znanych i mniej znanych przebojów.
Organizacją trasy zajęła się gdyńska agencja APP, a poznański koncert był ostatnim w 2018 roku. W tym roku przewidziana jest kontynuacja cyklu, więc śledźcie uważnie profile Sylwii oraz APP w mediach społecznościowych!
what do you think?