Addamsi – jedna z najbardziej znanych rodzin na świecie. Obecni w popkulturze już od ponad ośmiu dekad gościli zarówno w literaturze, jak i na szklanym ekranie, w kinie oraz na teatralnych deskach. A od miesiąca stacjonują również w murach Teatru Muzycznego w Poznaniu. Czy ktoś choćby nie kojarzy kruczoczarnych włosów Morticii, hiszpańskiego wąsa Gomeza, surowej miny Wednesday czy promiennego uśmiechu Festera? Charakterystycznego muzycznego motywu przewodniego i pstrykania palcami? Ta upiorna rodzinka na dobre zadomowiła się w zbiorowej świadomości – ja również oczywiście doskonale ich kojarzyłem. Ale właśnie – mimo wszystko, tylko kojarzyłem. Nie pamiętałem tak szczegółowo fabuły filmu czy serialu, w ogóle nie znałem broadwayowskiej ścieżki dźwiękowej, nie widziałem również gliwickiej inscenizacji sprzed kilku lat. Niemniej jednak bardzo się ucieszyłem na wieść o tej produkcji, bo to już kolejny wielki, broadwayowski hit, który gości na deskach poznańskiego teatru. A mnie bardzo odpowiada to, że właśnie w tym kierunku się on rozwija.
Kiedy Poznań spotyka Warszawę
Rodzina Addamsów to bardzo specyficzny twór – jest to bowiem koprodukcja Teatru Syrena oraz Teatru Muzycznego w Poznaniu. O jej szczegółach oraz pozostałych planach warszawskiej sceny możecie przeczytać tutaj -> Nie tylko Rodzina Addamsów – Teatr Syrena w nowym sezonie artystycznym.
Współpraca ta zwiastuje zatem, że lwia część spektaklu na obu scenach będzie podobna – ten sam jest bowiem reżyser (Jacek Mikołajczyk), ta sama osoba odpowiada za choreografię (Ewelina Adamska-Porczyk), ci sami ludzie dźwigają na barkach sferę wizualną przedsięwzięcia (Grzegorz Policiński – scenografia; Ilona Binarsch – kostiumy). Inna jednak po części jest w obu teatrach obsada, a – nie ukrywajmy – to ona w bardzo dużym stopniu wpływa na efekt końcowy czy na nasz odbiór danego dzieła. Nie widziałem jeszcze warszawskiej inscenizacji Addamsów (jedynie kilka scen podczas próby medialnej), jednak na poznańskiej scenie spektakl miałem okazję zobaczyć już dwukrotnie. I to dwa razy z niemal zupełnie inną obsadą – taki ze mnie szczęściarz! Myślę, że nie obędzie się zatem bez kilku porównań.
Normalność to tylko iluzja
Podczas pierwszych wystawień Addamsów Teatr Muzyczny w Poznaniu zadbał o to, by widz już od pierwszych chwil wczuł się w klimat spektaklu – wejście do siedziby teatru zmieniło się bowiem w imponującą fasadę zamczyska Gomeza i Morticii. Kilka chwil później, zasiadłszy już w fotelu, można było podziwiać równie efektowną scenografię na scenie. Oparta była ona na prostych teatralnych rozwiązaniach, jednak to właśnie ta prostota, połączona z precyzją projektu i wykonania, robiły wrażenie. Zamek Addamsów jest naprawdę imponujący, upiorny i choć może niespecjalnie przytulny, to z ogromną przyjemnością chciałoby się go odwiedzić.
Odwiedzić, by spotkać się tam z rodziną tak dziwną, że momentami zaczynającą wydawać się już całkiem normalną. Fabuła Rodziny Addamsów kręci się głównie wokół Wednesday – córki Morticii i Gomeza – która znienacka stała się młodą kobietą i… zakochała się. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jej wybrankiem jest ZUPEŁNIE NORMALNY chłopiec. Pisarz, artysta, kochający piękno, wrażliwy młody mężczyzna, który niekoniecznie lubuje się w maltretowaniu swojego rodzeństwa czy polowaniu na ptactwo w Central Parku. Czy ten związek ma jakiekolwiek szanse na powodzenie? Zapewne domyślacie się odpowiedzi, ale i tak koniecznie sprawdźcie, co wydarzy się w drodze do finału widowiska!
Widząc Rodzinę Addamsów dwukrotnie, miałem szansę zobaczyć w akcji niemalże wszystkich zaangażowanych w tę produkcję aktorów. Czy z różną obsadą jest to zupełnie inny spektakl? Aż tak chyba bym nie powiedział. Czy mam jednak swoich ulubieńców? Zdecydowanie tak. Postaci w Rodzinie Addamsów są bardzo wyraziste i charakterystyczne, widać również doskonałą rękę Jacka Mikołajczyka – reżysera spektaklu. Mimo to jednak każdy z aktorów mógł przemycić charakterystyczną cząstkę siebie.
Jaka matka, taka córka
Morticia Addams jest kobietą nieco wyniosłą, przekonaną o szczerości i wierności swojego męża, niezwykle elegancką, a przy tym niesamowicie namiętną. Barbarze Melzer nie można niczego w tej kreacji zarzucić – była bardzo poprawna zarówno aktorsko, jak i wokalnie. Jednak Anna Lasota, którą widziałem zaledwie kilka dni później, skradła moje serce bezapelacyjnie. Jej Morticia była chłodna, dystyngowana, uwodzicielska, kokieteryjna, a przeszywający i bardzo charakterystyczny głos Lasoty, który w innych rolach może się nieco zbyt mocno wyróżniać, tutaj pasował doskonale i dopełniał obrazu kreowanej prze nią postaci. Stworzyła ona świetny duet z Tomaszem Steciukiem, który w moim prywatnym rankingu również wygrywa z Radosławem Elisem – głównie w sferze aktorskiej.
Gomez jest zakochanym po uszy mężczyzną o gorącym hiszpańskim temperamencie, który przeplata się jednak z miękkim sercem, pewną dozą uległości i bycia pod pantoflem kobiet swojego życia. Za nic w świecie nie chce skrzywdzić Morticii ani Wednesday – gdy staje więc przed dylematem, którą z nich będzie musiał zawieść, cierpi niemałe katusze. Kreacja Tomasza Steciuka była bardzo charakterna, bardziej zabawna i wyrazista.
Młodzi górą!
Pierwsze skrzypce w Rodzinie Addamsów gra jednak Wednesday i jej wybranek Lucas. W obu spektaklach duet ten był na bardzo wyrównanym i wysokim poziomie. Połączenie Ewa Kłosowicz – Maciej Zaruski po raz pierwszy widziałem w Footloose i już wtedy stworzyli oni bardzo ciekawy duet. Podobnie było w przypadku Rodziny Addamsów – Ewa i Maciej świetnie wyglądają ze sobą na scenie i bardzo dobrze się uzupełniają wokalnie oraz aktorsko. Równie dobrą parę wykreowali Dagmara Rybak i Wojciech Daniel.
Lucas Beineke jest marzycielem z głową w chmurach, podejmującym spontaniczne decyzje dopiero po solidnym zastanowieniu się, który w pewnym momencie zmienia się nie do poznania. Zarówno Maciej jak i Wojtek bardzo interesująco przedstawili detale tej postaci, kreując lekko niepewnego siebie, zakochanego na śmierć (niemal dosłownie) chłopaka. Na wyróżnienie z pewnością zasługuje Maciej oraz jego naturalna lekkość, świetny ruch (kto chce więcej, niech pędzi na Footloose!) oraz błysk w oku. Obaj mieli jednak w sobie na scenie mnóstwo młodzieńczego uroku i energii tak potrzebnych w tej roli. Obaj również musieli nieco ustąpić miejsca swoim scenicznym partnerkom, bo…
…królowa jest tylko jedna
A w tym przypadku – właściwie dwie. Rodzina Addamsów jest napisana w taki sposób, że największe pole manewru daje Wednesday – to ona prowadzi największe intrygi, to ona dyryguje pozostałymi bohaterami. I wreszcie to ona ma do wyśpiewania najciekawsze songi. Doskonale z tym zadaniem poradziła sobie zarówno Ewa Kłosowicz, jak i Dagmara Rybak. Ta pierwsza oczarowała mnie już przy Footloose i jako Wednesday tylko potwierdziła swój kunszt. Obie panie bardzo dobrze pokazały zawiłość charakteru tej postaci oraz zmiany w niej zachodzące. Mrok i ponura mina w mgnieniu oka zostawały zastępowane uśmiechem i beztroskim tańcem, by po chwili przywrócić Wednesday cmentarny wizerunek. Takie wahania nastroju może powodować tylko miłość!
Ewa Kłosowicz lepiej poradziła sobie z tym zadaniem aktorsko, rewelacyjnie grając mimiką, oczami oraz ciałem, z kolei Dagmara Rybak wgniotła mnie w fotel siłą swojego głosu. W całkiem nową stronę w jej wykonaniu jest jednym z jaśniejszych (o ile można tak powiedzieć w tym przypadku) elementów tego spektaklu.
Rewelacyjne w roli Alice są Anita Urban oraz Agnieszka Wawrzyniak – szczególnie w scenie po „wyznaniu sekretu” – i również one nieco przyćmiły swoich scenicznych partnerów. Jedną z bardziej wyrazistych postaci w Rodzinie Addamsów jest z pewnością babcia, którą w bardzo podobny sposób kreują Lucyna Winkiel i Jolanta Wyrzykowska, a tekst o czerstwej bułeczce ma szanse na dobre zapisać się w pamięci widzów.
Wirujący seks
Po raz kolejny zachwyca choreografia Eweliny Adamskiej-Porczyk. Niełatwe było ożywienie umarlaków, a jednak każdy z przodków porusza się w charakterystyczny dla niego sposób, przy czym razem tworzą imponującą całość. Fenomenalne jest tango Morticii i Gomeza, które kipi namiętnością i pożądaniem. Bardzo duże wrażenie robią też kostiumy Ilony Binarsch – szczególnie jeśli chodzi o przodków. Każdy z nich doskonale odwzorowuje klimat epoki, z której umarlak pochodził, a świecące elementy tworzą świetny klimat.
Miłe zaskoczenie
Przyznać muszę, że broadwayowska ścieżka dźwiękowa mnie nie zachwyciła – nie znalazłem żadnego chwytliwego motywu, który mógłby się przyczepić i który zakotwiczyłby się w głowie. Tym milsze było moje zaskoczenie, gdy po wyjściu z teatru nuciłem W całkiem inną stronę czy Większego świra mam, które zostało świetnie wykonane przez oba duety. Jedną z lepszych scen jest również utwór Normalna noc, który pokazuje obawy Wednesday i Lucasa oraz to, że oboje potrzebują normalności – tak różnie jednak rozumianej. Oboje wstydzą się swoich rodziców, oboje boją się tego, jak mogą oni zostać odebrani. Świetny klimat wnosi także Wyznaj sekret, który przywodzi na myśl kabaretowy styl Chicago. Sekretem nie jest z kolei to, że Teatr Muzyczny w Poznaniu planuje wydać album z muzyką z tego spektaklu, tak więc czekam z niecierpliwością, bo do tych interpretacji będę wracał z przyjemnością.
Rodzina Addamsów jest kolejnym broadwayowskim hitem, który z powodzeniem odnajduje się na niewielkiej scenie poznańskiego teatru, przyciągając tłumy. I… wcale się nie dziwię! Historia ta przesiąknięta jest czarnym humorem na bardzo dobrym poziomie, a przekład Jacka Mikołajczyka zawiera sporo smaczków i odwołań do współczesności. Na dodatek tytuł ten przemyca pewną ponadczasową prawdę – Normalność to iluzja. To, co normalne dla pająka, jest bestialstwem dla muchy. Jak na dłoni widać to właśnie w Rodzinie Addamsów.
Rodzina Addamsów wraca na deski Teatru Muzycznego w Poznaniu w grudniu, jednak wszystkie bilety są już wyprzedane. Ostatnie sztuki zostały na spektakle lutowe, tak więc polecam spieszyć się z zakupem!
1 COMMENT