„Irena” to najnowsza propozycja Teatru Muzycznego w Poznaniu. Przyznaję, gdy pierwszy raz usłyszałem o planach poznańskiego teatru, nastawiony byłem dość sceptycznie. Szybko stwierdziłem jednak, że zaufam tym ludziom, bo oni wiedzą, co robią. Przecież uważałem, że z „Virtuoso” też nic dobrego wyjść nie może. A tu proszę! Czy i z „Ireną” wyszło podobnie?
Irena Sendlerowa – kim była?
„Irena” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu to dramat muzyczny opowiadający historię Ireny Sendlerowej – Polki, która w czasie II wojny światowej pomagała żydowskim dzieciom wydostać się z getta. Czyli mówiąc wprost – ratowaniem ich od zagłady. Obserwując historię Sendlerowej, jesteśmy więc w centrum wojennej rzeczywistości. Widzimy jak oddziaływała ona na rodziny żydowskie. Widzimy także, jak wpłynęła na Polaków – nie na wszystkich pozytywnie. Choć spektakl skupia się właśnie na tym, w jaki sposób Irena ratowała dzieci, nie brak tu i wątków pobocznych, scalających tę historię i dających jej pełniejszy wymiar.
!["Irena" | fot. Dawid Stube](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/08-1024x682.jpg)
Przytłaczające emocje?
Spektakl w reżyserii Briana Kite’a jest bardzo dobrze napisany i świetnie zrealizowany, choć przyznaję, że spodziewałem się, że przez wzgląd na tę tematykę zmiażdży mnie on emocjonalnie dużo mocniej. Tak się jednak nie stało. Oczywiście, byłem poruszony i samą historią, i realizacją, jednak nie mam poczucia przytłoczenia. Nie jest to zarzut! Bardziej obserwacja i weryfikacja tego, czego się spodziewałem.
Wpływ na to może mieć na pewno czas trwania, bo spektakl jest stosunkowo krótki – trwa zaledwie dwie godziny, a historię tę można by przedstawić i w trzyipółgodzinnej kobyle. I nadal nie zostałaby zapewne wyczerpana. Przyznaję, że jest to dla mnie zarówno plus, jak i minus tego spektaklu.
Z jednej strony mamy zaznaczonych kilka najważniejszych wątków czy relacji międzyludzkich, rzucających światło na motywacje bohaterów czy ogólną sytuację polityczną. Widzimy, że poza wojną toczyło się też życie. A choć „Irena” opowiada o najtrudniejszym momencie naszej historii, to w gruncie rzeczy opowieść ta daje nadzieję. I jest ogromną lekcją człowieczeństwa.
Z drugiej strony – aż chciałoby się, by niektóre wątki zostały rozwinięte trochę bardziej. Świetnie zrealizowane są dwie sceny przesłuchań i przyznaję, że brakowało mi trochę więcej im podobnych. Choć bardzo dobrych scen jest tutaj więcej! Pierwszy wspólny wieczór Magdy i Icka, finałowa scena z Ireną, spotkanie pani Grinberg z synem, Irena w więzieniu czy scena z Korczakiem i dziećmi, po której zapadła niezwykle wymowna cisza, wyrażająca wszystko – to tylko kilka stopklatek z tego spektaklu, które mocno zapadają w pamięci.
!["Irena" | fot. Dawid Stube](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/09-1024x682.jpg)
Troszkę niezrozumiałe może wydawać się przedstawienie w „Irenie” jedynie jednego z jej mężów, mimo że wychodziła ona za mąż trzykrotnie. Tutaj jednak przyjmuję, że spektakl ten nie ma być wierną i bardzo szczegółową biografią, więc fakt ten – gdy się z nim oswoiłem – mi nie przeszkadzał.
Irena Sendlerowa – człowiek z krwi i kości
To, co bardzo mi się w „Irenie” podoba, a co nie jest chyba szczególnie częste w spektaklach biograficznych, to fakt, że Sendlerowa została przedstawiona jako człowiek z krwi i kości. Oczywiście został jej oddany należny hołd i bez wątpienia widzimy w niej bohaterkę, jednak nadal jest to niepozbawiony wad człowiek, a nie pomnik bez skazy. Widzimy, że Irena miała silny charakter, który pozwolił jej dążyć do wyznaczonego celu i przetrwać trudy wojny. Poznajemy także jej współpracowniczki, co daje nam obraz tego, że nie była ona jedyną bohaterką tych czasów.
!["Irena" | fot. Beata Wencławek](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/untitled-5-1024x683.jpg)
Spektakl pokazuje, jak poświęcenie służbie społecznej wpływa na rodzinę Ireny czy jej życie prywatne. Jednym z mocniejszych dialogów w spektaklu są słowa Adama, mówiącego do Ireny, że była wspaniałą matką – jednak nie dla swoich dzieci. W „Irenie” widzimy, że różne decyzje, które w naszej opinii, patrzących na to z perspektywy historycznej, są bezsprzecznie bohaterskie – w innych zaś mogą wywołać wieloletnie traumy. Spektakl ten pokazuje, że życie nie jest czarno-białe, a wybory zerojedynkowe.
Niezwykła jakość
„Irena” jest dla mnie spektaklem niesamowicie jakościowym i dopracowanym pod względem realizatorskim, a jednym z moich ulubionych elementów, windujących ten spektakl na absolutny top jakościowy, jest scenografia Damiana Styrny, która jest niesamowicie kreatywna i po prostu piękna. Minimalistyczna, lecz widowiskowa. A projekcje Eliasza Styrny dopełniają ten efekt. Piękne są te wszystkie momenty, gdy „coś pojawia się znikąd”. Zaszyte w podłodze podświetlane domki, budujące nam Warszawę czy wierne oddanie planu getta na scenie. Bardzo lubię, gdy przy pomocy kilku ruchów obsady przenosimy się w zupełnie nowe miejsce.
Dziecięca kreska w scenografii i pokazanie rzeczywistości oczami dziecka – podobnie jak w „Blaszanym bębenku” Kościelniaka – budzi jeszcze większą grozę w połączeniu z historią przedstawianą na scenie i pokazuje, że nie oszczędziła ona nikogo. Także dzieci.
!["Irena" | fot. Dawid Stube](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/03-1024x683.jpg)
Dramat muzyczny czy musical?
Kompozycje Włodka Pawlika są dobre – różnorodnie i klimatycznie. Nie wszystkie wpadają w ucho od razu, jednak niezwykle przejmujące są solówki Ireny (na czele z „Moja Warszawo”), bardzo dobrze w klimat wpisują się też melodie żydowskie. Muzyka jest raczej współczesna, nie próbuje na siłę naśladować czasów, o których opowiada historia, jednak bardzo dobrze ją uzupełnia.
Przyznać jednak trzeba, że to nie muzyka jest tutaj głównym nośnikiem emocji – może dlatego właśnie zdecydowano się promować tę produkcję mianem nie musicalu, a dramatu muzycznego. Ciężar emocjonalny spoczywa tu na dialogach mówionych i aktorstwie i z tym zespół poznańskiego muzycznego poradził sobie – nomen omen – śpiewająco. Bardzo lubię obserwować, jak ci ludzie się rozwijają i jak z każdą kolejną produkcją zaskakują mnie coraz bardziej.
Bardzo dobrze w „Irenie” wypada także zespół taneczny, prezentujący choreografie Dany Solimando. Podoba mi się też to, że rola tancerzy nie ogranicza się w tym spektaklu jedynie do tańczenia, a biorą oni czynny udział w wielu wydarzeniach.
!["Irena" | fot. Dawid Stube](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/01-1024x683.jpg)
Bardzo dobre kreacje aktorskie
„Irena” stoi naprawdę solidnymi kreacjami aktorskimi i tutaj na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje kilka osób. Joanna Rybka-Sołtysiak stworzyła bardzo dobrą, ciepłą lecz rezolutną i stanowczą postać Magdy. Anna Lasota przejmująco przedstawiła panią Grinberg, czyli matkę jednego z żydowskich dzieci, które uratowała Sendlerowa. W pierwszym akcie jest postacią niesamowicie silną i waleczną. W drugim jednak pozwala sobie na ujście emocji i jest to jedna z najbardziej poruszających scen w „Irenie”.
!["Irena" | fot. Dawid Stube](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/10-1024x683.jpg)
Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie także Mateusz Feliński, który swoją kreacją absolutnie oślizgłego szmalcownika dołączył do grona moich ulubionych czarnych charakterów. Jego utwór jest też według mnie jednym z najciekawszych w spektaklu, choć – tu ciekawostka – jako jedyny nie doczekał się po swoim wykonaniu oklasków. No ale trudno byłoby bić takiemu typowi brawo, naprawdę.
Świetnie spisały się także występujące na scenie dzieci (na czele z kreującym Icka Piotrem Hamerskim). Poruszającą postać Adama zbudował też Radosław Elis. Lubię oglądać go w takiej lirycznej wersji, bardzo dobrze wypada tu aktorsko, szczególnie w scenach, w których ma do pokazania wiele emocji. Przyznaję, że nie jestem fanem wokalu Elisa (choć w „Irenie” miał kilka imponujących momentów), więc tutaj bardzo chcę jeszcze w roli Adama zobaczyć Marcina Wortmanna, który – jak myślę – tę lukę wypełni.
!["Irena" | fot. Beata Wencławek](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/untitled-50-1024x683.jpg)
Przyznaję, że brakowało mi w „Irenie” kilku twarzy doskonale znanych widzom poznańskiego teatru (m. in. Dagmary Rybak czy Macieja Zaruskiego), za to w epizodycznej, lecz znaczącej roli oficera Gestapo, bardzo dobrze było zobaczyć Patryka Bartoszewicza, czyli jedno z moich największych odkryć „Murów Jerycha”. A że Patryk dołączył do stałego zespołu Teatru Muzycznego w Poznaniu, trzymam kciuki ze kolejne świetne role!
!["Irena" | fot. Dawid Stube](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/07-1024x683.jpg)
Oksana Hamerska jako Irena Sendlerowa
Trudno z kolei mówić w kategoriach aktorskich o Oksanie Hamerskiej, kreującej Irenę – ona bowiem na czas spektaklu staje się Sendlerową. Historię Ireny poznajemy z perspektywy bardziej współczesnej, jak i z czasów wojennych. Widzimy więc Sendlerową u schyłku życia, jak i w centrum jej wojennej misji. I Oksana niesamowicie te postaci różnicuje postawą, intonacją i emocjonalnością. Błyskiem w oku młodej Ireny oraz nieco nieobecnym wzrokiem Sendlerowej siedzącej na wózku inwalidzkim. Przez cały spektakl dźwiga na ramionach ciężar decyzji podejmowanych przez Irenę, pokazuje jej wzloty i upadki, radości i rozpacze. A życie Sendlerowa miała nieprzeciętne. Zjawiskowa rola!
!["Irena" | fot. Dawid Stube](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/06-1024x682.jpg)
Polska historia opowiedziana z dystansu
Ciekawym pomysłem było powierzenie tego przedsięwzięcia zagranicznym realizatorom – sprawia to, że można na naszą historię spojrzeć z nieco większego dystansu. Bardzo symboliczne jest też to, że „Irena” swoją premierę miała właśnie w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, który w czasie II wojny światowej był… siedzibą Gestapo. I w którym miejsce miały podobne przesłuchania, jakie widzimy na scenie.
Teatr Muzyczny w Poznaniu – jeden z najlepszych w Polsce
Premierą „Ireny” Teatr Muzyczny w Poznaniu udowodnił swoją wielką klasę i jakość oraz to, że jest jednym z najciekawszych teatrów muzycznych w Polsce. Od kilku lat prezentuje bowiem niezwykle równy, bardzo wysoki poziom – niezależnie od tego, czy na tapet bierze materiał autorski czy broadwayowski hit. Potwierdza to również „Irena” – opowieść o Irenie Sendlerowej zaprezentowana z wielka klasą, jakością i pomysłem. Nie jest to spektakl bez wad, jednak zdecydowanie warto się z nim zapoznać.
!["Irena" | premiera | fot. Szymon Ludwiczak](https://szymonokulturze.pl/wp-content/uploads/2022/09/IMG-9526-1024x768.png)
2 COMMENTS