Ciężkie czasy nastały dla kultury (tzn. ciężkie są ogólnie, ale jako że blog dotyczy kultury, to na tym aspekcie się skupię). Już od ponad miesiąca nieczynne są w Polsce teatry, zamknięte są kina. Sukcesywnie odwoływane są kolejne spektakle i inne wydarzenia kulturalne. Naturalne jest więc to, że każdy stara się jakoś odnaleźć w zaistniałej sytuacji – zwłaszcza, że nie wiemy, jak długo ona potrwa. O tym, jak z kwarantanną (czy będąc bardziej precyzyjnym – izolacją) radzą sobie artyści, możecie przeczytać we wpisach z cyklu Artysty sposób na kwarantannę, w których dzielą się oni tym, jak odnajdują się w tej nowej rzeczywistości, ale też inspirują do aktywności wszelakich.
Kultura na wynos
Widzowie, fani musicalowi, teatroholicy – czy też bardziej ogólnie ludzie stęsknieni za kulturą i sztuką – mogą w obecnej sytuacji czuć się zaopiekowani przez teatry oraz instytucje kulturalne, gdyż te wychodzą z różnymi inicjatywami, by dostarczać nam wszystkim rozrywkę w takiej formie, w jakiej jest to możliwe: są udostępniane archiwalne spektakle, transmisje z koncertów, angażujące quizy, wirtualne wycieczki, zajęcia czy wykłady online. Angażują się też artyści, robiąc przyjemność nam, ale zapewne też sobie – wszak i oni są stęsknieni za sceną i publicznością. Nie brakuje więc internetowych transmisji na żywo, koncertów online czy wywiadów. Gdy kilka dni temu udostępniałem w swojej relacji na Instagramie informacje o inicjatywach mających miejsce danego dnia, było ich naprawdę sporo – a wiem, że wspomniałem jedynie o niewielkiej ich części.
Prawdziwy koncert
O krok dalej z dostarczaniem nam teatralnych wrażeń poszła Paulina Janczak, która koncertem Fly away from here zabiera nas w podróż po utworach szczególnie jej bliskich i towarzyszących jej od dawna. Paulina chyba w ostatniej chwili przed wprowadzeniem największych restrykcji i obostrzeń zdecydowała się na koncert online inny niż większość dostępnych obecnie w sieci. Jest to bowiem koncert zarejestrowany na teatralnej scenie, w Teatrze V6 w Łodzi, dający pełnowartościową i godną rozrywkę ze świetnej jakości dźwiękiem i obrazem. No, to drugie jest już trochę uzależnione od dostępnego Internetu i u mnie było z tym różnie. 😉 Ale od początku!
Przyznaję, że gdy Paulina początkowo pisała o tym pomyśle, nie do końca wierzyłem w powodzenie tego przedsięwzięcia. Gdy jednak zaczęła pisać o nim nieco więcej, gdy widziałem jej zaangażowanie i chęć występowania i dzielenia się z nami swoim talentem, i w końcu gdy zobaczyłem pierwsze zdjęcia oraz nagrania, wiedziałem, że był to strzał w dziesiątkę. Paulina Janczak jest jedną z tych artystek, które na scenie widziałem wielokrotnie. Był to koncert andrzejkowy w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy, były koncerty Broadway Exclusive czy The best of Broadway – to ten koncert z Raminem Karimloo! Były spektakle Jesus Christ Superstar, Twist and Shout czy oczywiście zachwycający Doktor Żywago. Wiedziałem więc, że pod kątem wykonawczym i artystycznym będzie to bardzo dobry koncert.
We wszystkich z dotychczasowych koncertów, w których uczestniczyłem, Paulina była jedną z solistek – Fly away from here miał być więc pierwszym solowym koncertem artystki, w którym biorę udział! Dzień po premierze kupiłem więc bilet, przebrałem się z home office’owego outfitu w nieco bardziej godny strój, nalałem wina (ach, plusy koncertów w domu!) i zasiadłem wygodnie w pierwszym rzędzie.
Dreszcz emocji
Nie będę tu szczegółowo opisywał tego, co się podczas koncertu działo, nie będzie to typowa recenzja, bo i sam koncert do typowych nie należał. Mogę jednak zapewnić, że Paulina wraz z twórcami tego przedsięwzięcia zadbali o wszystko, bym poczuł się jak na prawdziwym koncercie. Ba! Ja byłem na prawdziwym koncercie. Były bowiem różne kreacje Pauliny, była konferansjerka, były anegdotki, były łzy i prawdziwe emocje. Cieszę się, że Paulina zdecydowała się nadać temu koncertowi dodatkowego charakteru swoimi komentarzami między utworami, bo skracało to dystans i dawało jeszcze większe poczucie normalności i autentyczności.
Przyznaję jednak, że na początku koncertu, gdy Paulina, patrząc w kamerę, zwróciła się bezpośrednio do mnie (i każdego innego widza), przeszył mnie dreszcz. Poniekąd pewnie z ekscytacji przed tym, co się wydarzy, bardziej chyba jednak poczułem się creepy (przepraszam, nie potrafię znaleźć polskiego zgrabnego odpowiednika tak dobrze opisującego ten stan), bo to, że artysta jest zmuszony zwracać się do swojego odbiorcy za pośrednictwem kamery, pokazywało absurd i groteskowość sytuacji, w jakiej się wszyscy znajdujemy.
Co usłyszymy?
Potem jednak starałem się zapomnieć o tym wszystkim; nie myśleć o tym, że Paulina śpiewa do pustej publiczności – ona sama zrobiła zresztą wszystko, by tego nie dać odczuć, bo jej zaangażowanie było tak duże, jakby miała przed sobą pełną widownię. I tak naprawdę pełną widownię – tyle że zasiadającą przed ekranami – zapewne miała. Podczas godzinnego koncertu artystka zabrała mnie w podróż do swojego świata, wypełnionego różnymi melodiami i wachlarzem emocji. Nie będę zdradzał szczegółowo repertuaru – powiem jedynie, że jest muzyka rozrywkowa, jest Disney, jest oczywiście musical. Są utwory, które mocno mi się z Pauliną kojarzą oraz takie, które słyszałem w jej wykonaniu po raz pierwszy.
Jest też bardzo dużo emocji. No i jest oczywiście moje ukochane Gdy muzyka gra z Doktora Żywago, które rok temu ogłosiłem najlepszą solówką żeńską. I chyba nadal podtrzymuję to zdanie. I choć zabrakło mi jednego utworu, na który miałem nadzieję, gdy zastanawiałem się przed koncertem, co Paulina może zaśpiewać, to jestem bardzo zadowolony z tego, co artystka zaprezentowała podczas koncertu Fly away from here.
Sama Paulina o koncercie mówi tak:
FLY AWAY FROM HERE to niecodzienny koncert, który powstał z potrzeby serca i ku jego pokrzepieniu. To moja osobista podróż emocjonalna przez dźwięki i słowa tak bardzo mi bliskie od początku mojej kariery. Zawarłam w nim utwory zarówno musicalowe, jak i z gatunku muzyki rozrywkowej w moich intymnych interpretacjach. Był to moment szczególny, ponieważ całe wydarzenie odbyło się w pięknej teatralnej scenerii na najwyższym poziomie. Zabrakło jednak najważniejszego – Was… Cisza, wymowna pustka i tęsknota… […] Taaaak bardzo się teraz uśmiecham na zmianę z łzami szczęścia, że się udało!!! Mam nadzieję, że przyjdziecie do mojego wirtualnego teatru.
I ja Wam ten koncert polecam z czystym sercem. W czasach, gdy nie możemy wybrać się fizycznie do teatru, jest to według mnie doskonała jego alternatywa, najbardziej jak to tylko możliwe przybliżająca emocje towarzyszące muzyce odbieranej na żywo. A że dodatkowo na co dzień nie ma w sieci zbyt wielu okazji do posłuchania Pauliny Janczak, jest to tym większa gratka.
Co, gdzie i jak?
Koncert można obejrzeć na stronie Teatru V6. Kupując bilet w cenie 20 zł (czyli niewielkiej namiastce tego, ile za taki koncert zapłacilibyśmy w realu), otrzymujemy dwudziestoczterogodzinny dostęp do koncertu. Można więc do niego wrócić wielokrotnie. 😉
A jeśli o wracaniu mowa – na stronie Teatru Muzycznego w Łodzi jeszcze przez kilka dni jest też dostępny minirecital Maćka Pawlaka. Do tego też chyba nie muszę Was namawiać, co?
3 COMMENTS