Bardzo lubię polską muzykę. Może nie widać tego po blogu i moich profilach w mediach społecznościowych, gdzie najczęściej udostępniam utwory musicalowe (choć nie tylko!), jednak polska muzyka niezmiennie silnie mi towarzyszy i uważam, że dzieje się w niej wiele dobrego. Nie śledzę rynku bardzo na bieżąco – z tym doskonale radzą sobie moi serdeczni znajomi z GŁOŚNIEJ.
Wielu artystów jest w gronie moich ulubionych od lat, choć trafiają mi się też odkrycia, z których się bardzo cieszę. Odkąd pamiętam, w muzyce bardzo duży nacisk kładę na sferę liryczną. Słowa w utworach są dla mnie bardzo ważne, a że myślę po polsku – to i te polskie teksty jakoś bardziej do mnie trafiają.
Powrót do korzeni
Do swego rodzaju powrotu na łono polskiej sceny muzycznej zachęciła mnie SABINA, czyli jedna z moich ulubionych polskich artystek, która we wpisie z cyklu Artysty sposób na kwarantannę zaapelowała, byśmy w tym czasie tak trudnym dla kultury jeszcze częściej sięgali po twórczość polskich artystów. Tak też zrobiłem. Wróciłem do moich ulubionych płyt, odkryłem kilka nowych, zapytałem też Was na Instagramie o to, kogo z polskich artystów szczególnie cenicie i polecacie. Z Waszych poleceń i moich doświadczeń powstaje playlista na Spotify, którą podzielę się już niebawem! Już teraz zapraszam Was do posłuchania, a poniżej przedstawiam nieco bardziej szczegółowo wybranych polskich artystów od dawna szczególnie bliskich memu sercu oraz tych, których poznałem stosunkowo niedawno, lecz zachwycili mnie na tyle, że blisko serca mają szansę również zostać na dłużej.
happysad

Nie mogłem tego zestawienia zacząć inaczej. Happysad jest moim muzycznym źródłem, od którego wiele się zaczęło, wiele zmieniło i do którego zawsze bardzo chętnie wracam. Jest to pierwszy zespół, na którego biletowane koncerty jeździłem po Polsce. Myślę, że to także pierwszy zespół, którego słuchałem bardzo świadomie i którym byłem prawdziwie zafascynowany (no, może poza Shazzą w dzieciństwie). I choć dziś ta fascynacja jest dużo mniejsza, niż jeszcze kilka lat temu – nie zaśpiewam już bez pomyłki wszystkich tekstów, nie rozpoznam po jednej nutce wszystkich utworów (zwłaszcza najnowszych) – to nadal, gdy ktoś zapyta mnie o ulubiony zespół, będzie to happysad.
Powszechne są w sieci komentarze, że happysad się skończył i że „to już nie ten sam zespół”. Jasne – nie jest to ten sam zespół, bo nie są to ci sami ludzie, jakimi byli 20 lat temu, gdy wchodzili na rynek. Jeśli więc rozwój można nazwać skończeniem, to tak – happysad się skończył. Mnie jednak to skończenie się odpowiada, bo mam wrażenie, że ja dojrzewam i rozwijam się razem z chłopakami. I choć uwielbiam „stary happysad” i na dźwięki Kostuchny czy Made in China zawsze uśmiecham się od ucha do ucha, to nowy kierunek – bardziej nowoczesny, bardziej dojrzały, bardziej ambitny – również bardzo mi odpowiada.
Świetnie bawiłem się też na ostatnim, osiemnastkowym koncercie, który prezentował pełen przekrój twórczości zespołu, pokazując jego wszechstronność. Koncert ten był dla pierwszym po dłuższej przerwie i pokazał mi, jak bardzo mi tego brakowało! Myślę zatem, że happysad zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Wybranie trzech ulubionych utworów – przez wzgląd na tak bogaty repertuar – zdaje się być chyba niewykonalne. Co mi jednak przychodzi do głowy:
Kostuchna
Nic nie zmieniać
Nadzy na mróz
SABINA

W ostatnich miesiącach jest to zdecydowanie jedna z najbliższych memu sercu artystek, a jej poczynania śledzę na bieżąco. Zaczęło się… od teatru! Choć nim ujrzałem ją na scenie, zachwyciłem się właśnie jej twórczością muzyczną. Nie przyszło to jednak od razu. W roku 2018 Instagramem rządzili Paweł Góralski i Kamil Krupicz – przynajmniej dla mnie. Kreowali oni wówczas najintensywniej swoje internetowe alter ego, czyli Krystynę i Krystiana, czemu poświęciłem osobny wpis na blogu. W ich relacjach często pojawiała się też właśnie Sabina, bo wszyscy razem występują w Chicago w Krakowskim Teatrze VARIETE.
Pamiętam, że premierę w tamtym czasie miał singiel Sabiny – Panowie w kapeluszach – czym Kamil i Paweł bardzo mocno się emocjonowali. Uważałem wtedy jednak, że pewnie promują Sabinę po znajomości, no i jakoś nie miałem ochoty tego za bardzo słuchać. Po kilku relacjach się jednak przełamałem. Posłuchałem. I przepadłem. Bardzo charakterystyczny wokal, trudna historia, ciekawa aranżacja muzyczna, świetnie zrealizowany teledysk – wszystko to sprawiło, że w Sabinie zakochałem się momentalnie i miłość ta trwa do dziś.
Nie udało mi się trafić na nią, gdy byłem na Chicago po raz pierwszy, przy drugiej wizycie z kolei polowałem głównie na jej nazwisko w obsadzie. Wtedy też usłyszałem ją na żywo po raz pierwszy (i nie mogę uwierzyć, że jedyny póki co!), wtedy przeprowadziłem z nią wywiad (mój pierwszy!). Porozmawialiśmy o jej planach, m.in. tych płytowych i jeszcze bardziej zaciekawiła mnie ona jako artystka i jako osoba. Na całą płytę SABINA kazała mi czekać jeszcze prawie rok, w międzyczasie jednak wypuściła kolejny singiel – Miejskie historie – w zdecydowanie innym klimacie, niż poprzedni. Lepidoptera, czyli debiutancki album SABINY, jest pełen świetnego i świeżego brzmienia, ale i ogromnej dojrzałości – i artystycznej, i takiej zwyczajnej, ludzkiej. No i wokal, przy którym można odpłynąć daleko. Polecam najmocniej!
TOP 3:
Panowie w kapeluszach
Pijane wiśnie
Plateau
Kuba Badach

Wstyd się do tego przyznawać, ale Kuba Badach przez lata był dla mnie głównie mężem Aleksandry Kwaśniewskiej… Tak. Takim byłem ignorantem. Kojarzyłem, że jest chyba jakimś wokalistą? Muzykiem? Ale co tam tworzył – pojęcia nie miałem. Nadal nie znam na wskroś repertuaru Poluzjantów, jednak Kubę widywałem już na scenie wielokrotnie. Słyszałem go zarówno w projektach gościnnych (Kolędy Świata, Król Swingu czy Tribute to Michael Jackson), w których tak naprawdę go na dobre poznałem, jak i w repertuarze autorskim. Ostatecznie przekonał mnie do siebie coverami twórczości Andrzeja Zauchy na albumie Tribute to Andrzej Zaucha. Obecny.
Mocno czekałem na jego pierwszą solową płytę autorską i się nie zawiodłem absolutnie. Tutaj pisałem na jej temat nieco więcej. Oldschool to krążek dość mocno zróżnicowany stylistycznie, ale przy tym równy jakościowo – choć wiadomo, że są utwory, które aż tak bardzo nie zachwycają, jak i perełki, do których wracam wielokrotnie. Kubę Badacha bardzo cenię za jego charakterystyczną barwę głosu, której bardzo lubię słuchać, ale też za to, że jest on genialnym performerem. Na żywo i on, i jego muzyka oraz interpretacje zyskują jeszcze kilka dodatkowych punktów!
TOP 3
Po drugiej stronie
Jestem kimś
Wall of Kidness
Dorota Osińska

Moje chyba największe dotychczasowe muzyczne odkrycie tego roku. A może bardziej muzyczne zaskoczenie. Dorotę znałem bowiem od czasów The Voice of Poland, w którym to wystąpiła w roku 2013 i zajęła drugie miejsce. Zwróciła na siebie moją uwagę już od przesłuchań w ciemno i fenomenalnego wykonania utworu Calling You. W programie jej mocno kibicowałem, lecz później nie sprawdzałem na bieżąco, jak się rozwija jej kariera muzyczna czy aktorska.
Wiele się zmieniło 18 lutego podczas koncertu Tak blisko – dwa światy, a jednak jeden, podczas którego wystąpiła razem z Jakubem Wocialem. Nie ukrywam, że na koncercie zjawiłem się głownie dla Kuby, ale bardzo cieszę się z tego, że była tam i Dorota! Bardzo zaskoczyła mnie przede wszystkim swoją osobą oraz sceniczną osobowością, ale również jej repertuar mocno do mnie trafił. Nie zapoznałem się nadal szczegółowo z wcześniejszymi dokonaniami Doroty, ale w albumie Cześć, to ja przepadłem bez reszty. Nietuzinkowy wokal z wielkimi możliwościami, bardzo dobre aranżacje i przede wszystkim wspaniała warstwa tekstowa.
TOP 3
Sentymentalna
Krótki sen
Muszę wyjść
Paweł Domagała

Śpiewający aktor? Grający wokalista? Nie wiem, co bardziej – ja totalnie kupuję obie jego odsłony. Poznałem go jako aktora, gdzie od razu mnie zainteresował tym, że wnosił na ekran duży powiew świeżości. Zaintrygowany przeszukiwałem Internet, sprawdzając, gdzie jeszcze można tego człowieka zobaczyć, aż natrafiłem na nagrania zespołu Ginger na YouTubie. Przepadłem. W ciepłej i bardzo przyjemnej barwie Pawła, delikatnym gitarowym brzmieniu i tekstach. Znów one odgrywają tutaj bardzo ważną rolę. Całość bardzo trafiła w mój muzyczny gust. Długo musiałem zadowalać się jednak tymi właśnie kilkoma nagraniami, więc bardzo ucieszyłem się na wieść o płycie Pawła. I o drugiej. I – już niebawem – o trzeciej.
Całokształtem bardziej trafia do mnie krążek debiutancki, choć i na albumie 1984 jest kilka perełek: na pewno najmocniej w najczulsze struny uderza Najgrubszy anioł stróż. Do obu albumów lubię jednak wracać, oba zawierają to, za co Pawła polubiłem, czyli szczerość, prostotę, autentyczność – a to jest dla mnie zawsze szczególnie ważne w sztuce. No a jest to podparte nadal ciepłym wokalem i przyjemnym brzmieniem, które kupiło mnie na początku. Kupuje więc nadal. No i Paweł również należy do tych artystów, którzy na żywo tylko zyskują. Gorąco polecam jego oraz jego humor na koncertach!
TOP 3
Najgrubszy anioł stróż
Jestem tego wart
Opowiem ci o mnie
Bonus: Jakub Wocial

Troszkę awansem, ale skoro piszę o najważniejszych dla mnie polskich artystach i albumach, zabraknąć go w tym zestawieniu nie mogło. Awansem, bo choć może nie wykonuje autorskiego materiału, artystą mi bliskim jest zdecydowanie. Kuba w dużej mierze (nieświadomie) przyczynił się do powstania tego bloga i to on oraz jego interpretacje na teatralnych deskach wzbudzają we mnie zawsze najwięcej emocji. Mocny, charakterystyczny wokal, nienaganna technika i przede wszystkim – autentyczność oraz mnogość interpretacji. To wszystko sprawia, że Jakub Wocial niezmiennie zajmuje miejsce na szczycie w panteonie moich ulubionych artystów.
Uwielbiam zarówno w kreacjach teatralnych, jak i podczas koncertów. Zarówno z wspaniałym bandem, niezwykłą oprawą i w towarzystwie tancerzy, jak i podczas kameralnych wystąpień dla niewielkiej publiczności. To jego Getshemane każdorazowo wbija mnie w fotel, pozbawiając tchu; jego Bring Him Home zawsze niezwykle porusza; jego She Used to be Mine jest dla mnie najwspanialszą i najprawdziwszą interpretacją tego songu – jednego z moich absolutnie ulubionych.
Na albumie Dream of Broadway perełek jest zdecydowanie więcej. Choć najbardziej i tak polecam posłuchać Jakuba na żywo, bo tych emocji nie oddaje żadne nagranie.
TOP 3 (do których są dostępne nagrania)
She Used to be Mine
Gethsemane
Bring Him Home
To be continued…
Podróż przez krainę polskiej muzyki była dla mnie na tyle sentymentalna i odkrywcza zarazem, że na mojej liście znalazło się zdecydowanie więcej artystów, o których chciałbym napisać nieco więcej. Wyczekujcie więc kolejnych części tego cyklu!
3 COMMENTS